O ósmej będzie miała pierwsze spotkanie w sprawie pracy w Ministerstwie. Po długich namowach ze strony przyjaciółki zdecydowała się na stanowisko w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zachęciło ją do tego również to, że dzięki licznym sławą urzędującym w tym dziale... No bo kto nie chciałby współpracować z Bobem Ogdenem, Edwinem Proudfootem czy także Samuelem Perkinsem? Takiej okazji Hermiona Granger nie mogła przeoczyć!
Wstała z ławki stojącej na werandzie w domu rodziców i po cichu wspięła się po schodach do swojego pokoju. Chwyciła przygotowane wcześniej ubrania oraz kosmetyki i udała się do łazienki, gdzie wzięła długi i relaksujący prysznic. Potem tylko lekki makijaż, parę przydatnych zaklęć dla poprawienia wyglądu włosów i o 7:38 szatynka była gotowa do wyjścia. Zjadła jeszcze szybkie śniadanie i teleportowała się do Ministerstwa.
Rozejrzała się dookoła. Pomimo wczesnej pory w Ministerstwie już wrzało. Czarodzieje pojawiali się w zielonych płomieniach kominków sieci Fiuu lub po prostu aportowali się. Dziewczyna podeszła do kontuaru z informacją, za którym stał na oko dwudziestoletni brunet.
--Hermiona Granger?- chłopak obdarzył ją pełnym niedowierzania promiennym uśmiechem- Mogę coś dla ciebie zrobić?
--Eee... Cześć, mógłbyś powiedzieć mi, w którą stronę mam iść do Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów? Mam rozmowę kwalifikacyjną i ...
--Oh! Nie ma problemu! Sam chętnie wskażę ci drogę, właśnie miałem zanieść Dawlishowi list- i wychodząc z kontuaru skierował się w stronę wind. Stanął w kolejce i raz jeszcze uśmiechnął się w stronę lekko zmieszanej Hermiony.
--To prawdziwy zaszczyt móc choćby rozmawiać z tobą. Jesteś sławna. Pokonałaś w końcu Sama-Wiesz-Kogo!
--W sumie, ja tylko trochę pomogłam Harry'emu... Nic specjalnego, tylko spryt i...
--Książki?-usłyszała za sobą tak dobrze znany głos. Odwróciła się i wpadła w ramiona przyjaciela.
--Nie mówiłaś, że jesteś w Londynie! Czemu nie napisałaś?
--Oh, Harry! Miałam tyle na głowie! Przepraszam, na śmierć zapomniałam...- powiedziała dziewczyna z przepraszającym uśmiechem- Sam wiesz jaka momentami jestem zalatana!
--Aż za dobrze, Hermiono. Cześć Lennart- Harry przywitał się z brunetem i zwrócił się z uśmiechem do Hermiony- Świetnie wyglądasz!
Miał rację - dziewczyna ubrała białą koszulę z odkrytymi ramionami i ćwiekami na kołnierzu oraz ołówkową, czarną spódnicę, która idealnie podkreślała jej walory. Na nogach miała ciemne szpilki, a na dłoni pierścionek i pęk bransoletek.
--Dziękuję, starałam się.
--I wyszło ci idealnie! A co cię sprowadza do Ministerstwa? I to tak wczesną porą. Powinnaś jeszcze spać, przez cały rok wstawałaś skoro świt i ślęczałaś przy książkach! Ginny mi wszystko powiedziała, nie myśl sobie.- odpowiedział widząc pytający wyraz jej twarzy.
--Wpadłam w odwiedziny, można tak powiedzieć. Na razie to tajemnica.
--Czyli szykuje się coś wielkiego? Mam się bać?- zaśmiał się Potter- No to w takim razie ci nie przeszkadzam, leć, załatwiaj co masz załatwić. A ja wracam do pracy...-ostatnie zdanie powiedział nieco przygaszonym głosem, ale dziarsko pokiwał głową.
--Daj spokój, na pewno nie jest tak źle!
--Wiliamson nie daje mi wytchnienia! Żałuję teraz, że jednak nie wróciłem do Hogwartu...
--Lekcje ze Ślizgonami cztery razy dziennie...-podsunęła dziewczyna
--Masz rację. Już wolę swoją pracę niż zbyt długie przebywanie w towarzystwie tych gadów! Jak ty to wytrzymałaś?
--Cudem! A teraz zmykaj, bo zaraz się spóźnisz, a tego byś nie chciał- Hermiona puściła mu oczko i lekko popchnęła w kierunku windy, która właśnie zatrzymała się na ich poziomie.
--Dokończymy tą rozmowę, Granger!
--Może przy kawie, Potter? Ja stawiam!
--Napiszę do ciebie.
Ostatni raz posłał jej uśmiech i zatrzasnął za sobą drzwiczki.
***
--Proszę, ja tylko pomagałam Harry'emu- zaczęła tłumaczyć się zawstydzona brunetka- To on pokonał Voldemorta, mnie nawet wtedy nie było przy nim...
--Nie umniejsza jednak to pańskich zasług, prawda panno Granger?
Dziewczyna nie wiedziała jak zaprzeczyć i tylko skinęła delikatnie głową.
--Może pani zacząć już od poniedziałku. Wystarczy, że zgłosi się pani do mnie, a ja wszystko pani objaśnię i zademonstruję- Minister Magii posłał jej zadowolone spojrzenie i wyciągnął do niej dłoń, którą z uśmiechem uścisnęła. Wstała, pożegnała się i skierowała w stronę drzwi. Czas wracać do domu pomyślała Punkt 1.- znalezienie pracy zaliczony, jeszcze tylko mieszkanie i koniec.
***
--Ginny, błagam, zwolnij trochę!- zaśmiała się Grangerówna i jeszcze raz objęła towarzyszkę- Czy twój monolog kiedyś się kończy?
--Oczywiście! Znasz mnie przecież, mam ci tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć!
--Może od początku?
--Bardzo śmieszne, ale niech będzie. Ron! Nie wiem co się z nim dzieje, znika na całe dnie, wraca po nocach, a wygląda jak Pan Świata! Myślę, że on coś szykuje. Może chce ci się oświadczyć?- Hermiona aż zachłysnęła się koktajlem, który właśnie piła- Och, nie przesadzaj, Hermiona! Teraz kiedy wróciłyśmy ze szkoły to bardzo prawdopodobne! No wiesz, zamieszkacie razem, oświadczy ci się, potem tylko ślub i dzieci!
--Ginny, na Merlina, nie! Nie chcę żadnego ślubu, żadnych dzieci, a z pewnością nie chcę tego teraz. Najpierw chcę skupić się na sobie, swojej karierze, a Ron musi to zrozumieć.
--Ale jeśli cię zapyta to mu nie odmówisz, co?
--Nie wiem, Ginn... To skomplikowane... Naprawdę, nie chcę o tym teraz rozmawiać.
--No dobrze, już dobrze. W takim razie zmieńmy temat. Słyszałaś o tym, że...
***
Na ten wieczór zdecydowała się na białą koronkową sukienkę, którą dostała w prezencie urodzinowym od mamy oraz skórzane szpilki. W dłoni dzierżyła nierozłączną czarną kopertówkę, a na jej lewej ręce połyskiwał zegarek.
--Wow! Hermiono! Wyglądasz... Wow!- zająkała się Ginny gdy ujrzała ją w drzwiach. Ruda ubrana była w biało-granatową sukienkę, w której wyglądała wprost nieziemsko! Na ramieniu miała zawieszoną swoją ulubioną torebkę i uśmiechała się. Prezentowała się bosko, jak zawsze z resztą zauważyła Hermiona.
--Nie tak jak ty, Ginn! Widzę, że z torebką się nie rozstajesz.- dziewczyna mrugnęła do przyjaciółki.
--A jak mogłoby być inaczej? Przecież to moje dziecko! Nie mogę jej zostawić! A teraz choć, nie mamy zbyt wiele czasu. Musisz mi pomóc!
***
Hermiona wpatrywała się z niedowierzaniem w pokój Ginny. Cały biały z kremowymi detalami, trzeba przyznać, że Ruda idealnie połączyła swoje ulubione kolory. Duże łóżko, a nad nim zdjęcia przyjaciół i rodziny dziewczyny cudownie ze sobą współgrały.
--I urządziłaś to wszystko w ledwie dwa dni?-zapytała z niedowierzaniem Hermiona, a Ginny w odpowiedzi uśmiechnęła się i pokiwała głową.
--Wiesz, w świecie czarów to nic wielkiego. Ja i tak się ociągałam z wyborem mebli. Ron skończył wszystko w jedno popołudnie, wyobrażasz sobie? Jeden dzień starczył mu na dopracowanie wszystkiego na ostatni guzik! Na Merlina, ja nigdy bym się nie wyrobiła...
--A właśnie, gdzie jest Ron?
--U siebie. Chcesz z nim pogadać? To dokładnie na przeciwko, w sumie poradzę sobie sama.
--Naprawdę Ginny? Przed nami jeszcze kupa roboty...
--No leć zanim się rozmyślę. Ale pamiętaj- dodała gdy Hermiona skierowała się w stronę drzwi- jak ci się oświadczy, niezwłocznie i nie czekając na nic mnie o tym powiadomisz, okej?
--Okej.-powiedziała lekko zniesmaczona pomysłem przyjaciółki i wyszła.
--Ron? Jesteś?- zapytała pukając do jego drzwi. Odpowiedziała jej głucha cisza. Może gdzieś wyszedł. Albo nie chce z nią rozmawiać... Było to dla niej niezrozumiałe, ale postanowiła, że porozmawia z nim w trakcie przyjęcia. Może uda im się wymknąć do ogrodu i pobyć chwilę sam na sam...
--Nie ma go...- mruknęła zawiedziona szatynka wchodząc do pokoju Weasley'ówny i widząc jej zaniepokojony wyraz twarzy.
--Nie rozumiem, przecież bym zauważyła, że wyszedł. Ruda usiadła na łóżku i zaczęła analizować zachowanie swojego brata.
--Może się przeteleportował? Wtedy byś nie usłyszała...
--Nie. Mamy założone na dom czary obronne. Żeby się gdzieś przenieść musisz wyjść poza nasz teren.
--Nie zamartwiajmy się tym już. Z Ronem porozmawiam sobie później...-zadecydowała była Gryfonka i pociągnęła przyjaciółkę w stronę drzwi do łazienki.
Równo o dziewiętnastej zaczęli zjawiać się pierwsi goście. Dziewczęta witały je wraz z Molly i Arturem w przedsionku i zapraszały do przestronnej sali bankietowej. Harry przyszedł jak zwykle lekko spóźniony, ale za to chętny do pomocy.
--Niestety go nie widziałem, Hermiono. Ale z pewnością się pojawi, nie przejmuj się- odpowiedział na pytanie, które Hermiona zadawała każdej napotkanej osobie. Bardzo stęskniła się za swoim chłopakiem, w końcu nie widzieli się pół roku...
Nagle wpadła na najmniej oczekiwaną osobę.
--Malfoy.
--Ładna kiecka Granger.
___________________
I jest! Prolog za nami! Dziękuję za zbetowanie MagsOdair, twoje miłe słowa zachęty wiele dla mnie znaczą- dziękuję kochanie! <3 Podziękowania kieruję również do mojej Dominiki, która dzielnie słuchała mojego monologu wewnętrznego i planów na bloga;* I również do AliciiMalfoy, która jest niezastąpioną siostrą, która częściowo podsunęła mi zamysł <3 DZIĘKUJĘ <3
1. rozdział już niedługo, chcesz być informowany/ana? Napisz do mnie! pure.blood027@gmail.com!
To chyba tyle, do napisania!
PureBlood