niedziela, 18 stycznia 2015

Prolog

   Hermiona wpatrywała się w słońce leniwie pokazujące się na horyzoncie. Lipiec w tym roku był wyjątkowo piękny. Tydzień temu wróciła z Hogwartu. Osiągnęła najwyższy wynik w swoim roczniku, jeśli nie nawet w historii. W tym roku dziewczyna czuła się strasznie samotna- oddzielona od Harry'ego i Rona, którzy postanowili jednak nie wracać do szkoły. Miała jednak wsparcie w postaci Ginny, która w przeciągu minionego czasu bardzo się z nią zżyła. Od zawsze traktowały się jak siostry, ale po powrocie do Hogwartu stały się niemal nierozłączne. Ginny nie raz proponowała jej wspólne mieszkanie po zakończeniu nauki, ale Hermiona zawsze odmawiała. Chciała się usamodzielnić. Przeprowadzić się na swoje, z resztą chciała żeby Ruda była szczęśliwa z Harry'm. Ona by tylko przeszkadzała.
O ósmej będzie miała pierwsze spotkanie w sprawie pracy w Ministerstwie. Po długich namowach ze strony przyjaciółki zdecydowała się na stanowisko w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zachęciło ją do tego również to, że dzięki licznym sławą urzędującym w tym dziale... No bo kto nie chciałby współpracować z Bobem Ogdenem, Edwinem Proudfootem czy także Samuelem Perkinsem? Takiej okazji Hermiona Granger nie mogła przeoczyć! 
 Wstała z ławki stojącej na werandzie w domu rodziców i po cichu wspięła się po schodach do swojego pokoju. Chwyciła przygotowane wcześniej ubrania oraz kosmetyki i udała się do łazienki, gdzie wzięła długi i relaksujący prysznic. Potem tylko lekki makijaż, parę przydatnych zaklęć dla poprawienia wyglądu włosów i o 7:38 szatynka była gotowa do wyjścia. Zjadła jeszcze szybkie śniadanie i teleportowała się do Ministerstwa. 
 Rozejrzała się dookoła. Pomimo wczesnej pory w Ministerstwie już wrzało. Czarodzieje pojawiali się w zielonych płomieniach kominków sieci Fiuu lub po prostu aportowali się. Dziewczyna podeszła do kontuaru z informacją, za którym stał na oko dwudziestoletni brunet. 
--Hermiona Granger?- chłopak obdarzył ją pełnym niedowierzania promiennym uśmiechem- Mogę coś dla ciebie zrobić? 
--Eee... Cześć, mógłbyś powiedzieć mi, w którą stronę mam iść do Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów? Mam rozmowę kwalifikacyjną i ... 
--Oh! Nie ma problemu! Sam chętnie wskażę ci drogę, właśnie miałem zanieść Dawlishowi list- i wychodząc z kontuaru skierował się w stronę wind. Stanął w kolejce i raz jeszcze uśmiechnął się w stronę lekko zmieszanej Hermiony. 
--To prawdziwy zaszczyt móc choćby rozmawiać z tobą. Jesteś sławna. Pokonałaś w końcu Sama-Wiesz-Kogo!
--W sumie, ja tylko trochę pomogłam Harry'emu... Nic specjalnego, tylko spryt i... 
--Książki?-usłyszała za sobą tak dobrze znany głos. Odwróciła się i wpadła w ramiona przyjaciela.
--Nie mówiłaś, że jesteś w Londynie! Czemu nie napisałaś? 
--Oh, Harry! Miałam tyle na głowie! Przepraszam, na śmierć zapomniałam...- powiedziała dziewczyna z przepraszającym uśmiechem- Sam wiesz jaka momentami jestem zalatana! 
--Aż za dobrze, Hermiono. Cześć Lennart- Harry przywitał się z brunetem i zwrócił się z uśmiechem do Hermiony- Świetnie wyglądasz! 
Miał rację - dziewczyna ubrała białą koszulę z odkrytymi ramionami i ćwiekami na kołnierzu oraz ołówkową, czarną spódnicę, która idealnie podkreślała jej walory. Na nogach miała ciemne szpilki, a na dłoni pierścionek i pęk bransoletek. 
--Dziękuję, starałam się. 
--I wyszło ci idealnie! A co cię sprowadza do Ministerstwa? I to tak wczesną porą. Powinnaś jeszcze spać, przez cały rok wstawałaś skoro świt i ślęczałaś przy książkach! Ginny mi wszystko powiedziała, nie myśl sobie.- odpowiedział widząc pytający wyraz jej twarzy. 
--Wpadłam w odwiedziny, można tak powiedzieć. Na razie to tajemnica. 
--Czyli szykuje się coś wielkiego? Mam się bać?- zaśmiał się Potter- No to w takim razie ci nie przeszkadzam, leć, załatwiaj co masz załatwić. A ja wracam do pracy...-ostatnie zdanie powiedział nieco przygaszonym głosem, ale dziarsko pokiwał głową. 
--Daj spokój, na pewno nie jest tak źle! 
--Wiliamson nie daje mi wytchnienia! Żałuję teraz, że jednak nie wróciłem do Hogwartu... 
--Lekcje ze Ślizgonami cztery razy dziennie...-podsunęła dziewczyna 
--Masz rację. Już wolę swoją pracę niż zbyt długie przebywanie w towarzystwie tych gadów! Jak ty to wytrzymałaś? 
--Cudem! A teraz zmykaj, bo zaraz się spóźnisz, a tego byś nie chciał- Hermiona puściła mu oczko i lekko popchnęła w kierunku windy, która właśnie zatrzymała się na ich poziomie. 
--Dokończymy tą rozmowę, Granger! 
--Może przy kawie, Potter? Ja stawiam! 
--Napiszę do ciebie. 
Ostatni raz posłał jej uśmiech i zatrzasnął za sobą drzwiczki.

***

 --No no, panno Granger, jestem pod wrażeniem. Nigdy nie widziałem tak dobrych ocen na świadectwie, a co dopiero na 7 roku!- zachwycał się Kingsley Shacklebolt- Nie mam do pani więcej pytań, wręcz uważam, że są one zbędne- po tym co widzę jestem skłonny przyjąć panią bez zbędnych ceregieli! A pańskie zasługi dla świata magii...! 
--Proszę, ja tylko pomagałam Harry'emu- zaczęła tłumaczyć się zawstydzona brunetka- To on pokonał Voldemorta, mnie nawet wtedy nie było przy nim... 
--Nie umniejsza jednak to pańskich zasług, prawda panno Granger? 
Dziewczyna nie wiedziała jak zaprzeczyć i tylko skinęła delikatnie głową. 
--Może pani zacząć już od poniedziałku. Wystarczy, że zgłosi się pani do mnie, a ja wszystko pani objaśnię i zademonstruję- Minister Magii posłał jej zadowolone spojrzenie i wyciągnął do niej dłoń, którą z uśmiechem uścisnęła. Wstała, pożegnała się i skierowała w stronę drzwi. Czas wracać do domu pomyślała Punkt 1.- znalezienie pracy zaliczony, jeszcze tylko mieszkanie i koniec.

***

 --Hermiona! Jak miło cię widzieć!- Ginny rzuciła się przyjaciółce w ramiona- Czemu nie pisałaś? Martwiłam się! Harry i mama tak samo! A właśnie, tata organizuje przyjęcie powitalne, no wiesz- nowy dom i te sprawy. Trochę mi szkoda, że wyprowadzili się z Nory, ale to przecież ruina! Nie mogę się doczekać aż zobaczę swój nowy pokój! Jak sądzisz, będę miała większy od Rona, czy może taki sam? 
--Ginny, błagam, zwolnij trochę!- zaśmiała się Grangerówna i jeszcze raz objęła towarzyszkę- Czy twój monolog kiedyś się kończy? 
--Oczywiście! Znasz mnie przecież, mam ci tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć! 
--Może od początku? 
--Bardzo śmieszne, ale niech będzie. Ron! Nie wiem co się z nim dzieje, znika na całe dnie, wraca po nocach, a wygląda jak Pan Świata! Myślę, że on coś szykuje. Może chce ci się oświadczyć?- Hermiona aż zachłysnęła się koktajlem, który właśnie piła- Och, nie przesadzaj, Hermiona! Teraz kiedy wróciłyśmy ze szkoły to bardzo prawdopodobne! No wiesz, zamieszkacie razem, oświadczy ci się, potem tylko ślub i dzieci! 
--Ginny, na Merlina, nie! Nie chcę żadnego ślubu, żadnych dzieci, a z pewnością nie chcę tego teraz. Najpierw chcę skupić się na sobie, swojej karierze, a Ron musi to zrozumieć. 
--Ale jeśli cię zapyta to mu nie odmówisz, co? 
--Nie wiem, Ginn... To skomplikowane... Naprawdę, nie chcę o tym teraz rozmawiać. 
--No dobrze, już dobrze. W takim razie zmieńmy temat. Słyszałaś o tym, że...

***

 Nadszedł dzień przyjęcia organizowanego przez Weasley'ów. Hermiona szykowała się przez cały dzień, ponieważ Ginny zdradziła jej, że przybędą wszyscy znaczący czarodzieje. Na miejscu zjawiła się przed czasem, gdyż obiecała pomóc Molly w końcowych poprawkach. Rona nie widziała od Świąt Bożego Narodzenia. Przyjechała do rodziców i wstąpiła na parę dni do Nory. Cudem udało jej się wybłagać go żeby odprowadził ją na pociąg. Miał także po nią przyjść po zakończeniu semestru, ale nie zjawił się. Hermionę bardzo zastanawiało dlaczego i postanowiła zapytać go o to przy pierwszej okazji. 
 Na ten wieczór zdecydowała się na białą koronkową sukienkę, którą dostała w prezencie urodzinowym od mamy oraz skórzane szpilki. W dłoni dzierżyła nierozłączną czarną kopertówkę, a na jej lewej ręce połyskiwał zegarek.
--Wow! Hermiono! Wyglądasz... Wow!- zająkała się Ginny gdy ujrzała ją w drzwiach. Ruda ubrana była w biało-granatową sukienkę, w której wyglądała wprost nieziemsko! Na ramieniu miała zawieszoną swoją ulubioną torebkę i uśmiechała się. Prezentowała się bosko, jak zawsze z resztą zauważyła Hermiona. 
--Nie tak jak ty, Ginn! Widzę, że z torebką się nie rozstajesz.- dziewczyna mrugnęła do przyjaciółki.
--A jak mogłoby być inaczej? Przecież to moje dziecko! Nie mogę jej zostawić! A teraz choć, nie mamy zbyt wiele czasu. Musisz mi pomóc!

***

 Hermiona wpatrywała się z niedowierzaniem w pokój Ginny. Cały biały z kremowymi detalami, trzeba przyznać, że Ruda idealnie połączyła swoje ulubione kolory. Duże łóżko, a nad nim zdjęcia przyjaciół i rodziny dziewczyny cudownie ze sobą współgrały. 
--I urządziłaś to wszystko w ledwie dwa dni?-zapytała z niedowierzaniem Hermiona, a Ginny w odpowiedzi uśmiechnęła się i pokiwała głową. 
--Wiesz, w świecie czarów to nic wielkiego. Ja i tak się ociągałam z wyborem mebli. Ron skończył wszystko w jedno popołudnie, wyobrażasz sobie? Jeden dzień starczył mu na dopracowanie wszystkiego na ostatni guzik! Na Merlina, ja nigdy bym się nie wyrobiła... 
--A właśnie, gdzie jest Ron? 
--U siebie. Chcesz z nim pogadać? To dokładnie na przeciwko, w sumie poradzę sobie sama. 
--Naprawdę Ginny? Przed nami jeszcze kupa roboty... 
--No leć zanim się rozmyślę. Ale pamiętaj- dodała gdy Hermiona skierowała się w stronę drzwi- jak ci się oświadczy, niezwłocznie i nie czekając na nic mnie o tym powiadomisz, okej? 
--Okej.-powiedziała lekko zniesmaczona pomysłem przyjaciółki i wyszła. 
--Ron? Jesteś?- zapytała pukając do jego drzwi. Odpowiedziała jej głucha cisza. Może gdzieś wyszedł. Albo nie chce z nią rozmawiać... Było to dla niej niezrozumiałe, ale postanowiła, że porozmawia z nim w trakcie przyjęcia. Może uda im się wymknąć do ogrodu i pobyć chwilę sam na sam... 
--Nie ma go...- mruknęła zawiedziona szatynka wchodząc do pokoju Weasley'ówny i widząc jej zaniepokojony wyraz twarzy. 
--Nie rozumiem, przecież bym zauważyła, że wyszedł. Ruda usiadła na łóżku i zaczęła analizować zachowanie swojego brata. 
--Może się przeteleportował? Wtedy byś nie usłyszała... 
--Nie. Mamy założone na dom czary obronne. Żeby się gdzieś przenieść musisz wyjść poza nasz teren. 
--Nie zamartwiajmy się tym już. Z Ronem porozmawiam sobie później...-zadecydowała była Gryfonka i pociągnęła przyjaciółkę w stronę drzwi do łazienki. 
 Równo o dziewiętnastej zaczęli zjawiać się pierwsi goście. Dziewczęta witały je wraz z Molly i Arturem w przedsionku i zapraszały do przestronnej sali bankietowej. Harry przyszedł jak zwykle lekko spóźniony, ale za to chętny do pomocy. 
--Niestety go nie widziałem, Hermiono. Ale z pewnością się pojawi, nie przejmuj się- odpowiedział na pytanie, które Hermiona zadawała każdej napotkanej osobie. Bardzo stęskniła się za swoim chłopakiem, w końcu nie widzieli się pół roku... 
Nagle wpadła na najmniej oczekiwaną osobę. 
--Malfoy.
--Ładna kiecka Granger.

___________________
I jest! Prolog za nami! Dziękuję za zbetowanie MagsOdair, twoje miłe słowa zachęty wiele dla mnie znaczą- dziękuję kochanie! <3 Podziękowania kieruję również do mojej Dominiki, która dzielnie słuchała mojego monologu wewnętrznego i planów na bloga;* I również do AliciiMalfoy, która jest niezastąpioną siostrą, która częściowo podsunęła mi zamysł <3 DZIĘKUJĘ <3 
1. rozdział już niedługo, chcesz być informowany/ana? Napisz do mnie! pure.blood027@gmail.com!
To chyba tyle, do napisania!
PureBlood